Recenzja filmu

1900: Człowiek legenda (1998)
Giuseppe Tornatore
Tim Roth
Pruitt Taylor Vince

Czysta samotność

Wizualna i muzyczna doskonałość filmu Tornatore są dla widza równie ważne jak filozoficzne pytania, z jakimi zostawia go reżyser "1900: człowiek legenda" czaruje mocniej niż poprzednie dzieła
Wizualna i muzyczna doskonałość filmu Tornatore są dla widza równie ważne jak filozoficzne pytania, z jakimi zostawia go reżyser "1900: człowiek legenda" czaruje mocniej niż poprzednie dzieła Giuseppe Tornatore, a do tego jest dowodem artystycznej dojrzałości włoskiego reżysera. Oglądamy baśń, doznajemy olśnień i wzruszeń, przeżywamy momenty rozbawienia i trwożnych oczekiwań na rozwój akcji - a jednocześnie wciąga nas filozoficzny problem, odsłania swoje drugie dno, głębie jeszcze bardziej przepastnych otchłani myśli. Tornatore umie te swoje baśnie opowiadać. "1900: człowiek legenda" skonstruował w oparciu o tekst monodramu napisanego przez Alessandro Baricco i wykonywanego we włoskich teatrach. Popisowy tekst przeznaczony dla jednego aktora Giuseppe Tornatore zamienił na mieniący się barwami, pulsujący akcją i uwodzący muzyką baśniowy fresk. I rzecz zaczyna się jak opowiadanie baśni - "był sobie raz..." Oto podrzucony na statku syn emigrantów, dzieciak wypiastowany przez najciężej harujących pariasów załogi, przez palaczy, okazuje się genialnym samoukiem, muzykiem łączącym żonglerską zręczność palców i absolutny słuch z nieskończoną inwencją kompozytorską. Znajdę porzucono w noc sylwestrową zaczynającą rok 1900. Czarnoskóry palacz, który zaopiekował się chłopczykiem, nadał mu własne imię i nazwisko uzupełnione numerem roku. Ten ostatni - 1900 - stał się jego przydomkiem. Pianista przedstawia się "jestem Tysiąc Dziewięćset", pod tym pseudonimem zdobywa sławę. Zna go świat, ale on nie zna świata, zostaje na statku przez całe życie. Opowieść o jego dziejach przedstawiona przez Tornatore to przede wszystkim przenikanie się nostalgicznych stylizacji muzycznych i wizualnych - stroje, wnętrza, muzyka, tańce początku wieku, potem lat 20., 30., 40. Salon, bar, restauracja pierwszej klasy są głównymi miejscami akcji. Tornatore opowiada jednak tak, że cały czas pamiętamy o pionowej strukturze tego mikroświata. Poniżej raju ludzi bogatych jest jeszcze czyściec, w którym mrowią się emigranci szukający nowej nadziei w Ameryce - Włosi, Irlandczycy, Słowianie. Zatłoczone pokłady, szare kapoty, kufry, tobołki, ciasne sypialnie z piętrowymi pryczami. A jeszcze niżej piekło katorżniczej pracy w upale pieców, gdzie uwijają się ludzie z czarnymi od węgla i mokrymi od potu twarzami, maszyniści i palacze. Tysiąc Dziewięćset trafił na salony dzięki talentowi, nie zapomina jednak, czyim był dzieckiem, nie zapomina dzieciństwa na samym dnie. Wszędzie kochają go tak, jak się kocha muzykę, ale on wszędzie jest trochę obcy. Ma jednego przyjaciela, trębacza Maksa, razem spędzają sześć lat na pokładzie. Ale nawet ta przyjaźń to tylko tło, na którym wyraźniej widać samotność pianisty. Max to właśnie ten, który był narratorem w scenicznym pierwowzorze scenariusza, a jego opowieść, nawracająca kolejnymi retrospekcjami kieruje nas ku tajemnicy losu Tysiąc Dziewięćset Ten legendarny artysta raz w życiu spotkał dziewczynę-ideał, anioła poezji i zjawę wszelkich erotycznych obietnic. I zdarzyło się tak, że moment zapatrzenia na tę dziewczynę nałożył się na jedyny w życiu pianisty moment nagrania. Mechanizm nagrał utwór będący esencją tęsknoty, zachwytu, hołdu składanego kobiecości. Ta płyta mogła stać się przebojem nad przebojami, źródłem krociowych zysków, światowej sławy. Płyta nigdy jednak nie powstała, muzyk zerwał kontrakt. A potem, gdy dziewczyna zeszła ze statku, a on nie znalazł w sobie siły, aby iść za nią, zniszczył jedyny egzemplarz matrycy nagrania Ktoś jednak odnalazł zapis, skleił go z potłuczonych kawałków. I po wielu latach ta odtworzona na gramofonie melodia rozbrzmiewa w mrocznych przestrzeniach przeznaczonego na zniszczenie parowca. Ma wywabić z kryjówki pianistę, ma go ocalić przed śmiercią w eksplozji. Zrodzona z miłości muzyka przebija się przez szumy i zgrzyty starego mechanizmu, aby przygotować ostatnią rozmowę przyjaciół muzyków Jak już napisałem wyżej - wizualna i muzyczna doskonałość tego filmu są dla widza równie ważne jak filozoficzne pytania, z jakimi zostawia go Tornatore. Czy dla każdego z nas świat jest za duży? Czy dla każdego życie jest zbyt wielkim, zbyt trudnym zadaniem? Czy osiągając doskonałość w jakiejś dziedzinie życia, jest się skazanym na klęskę w zwykłych ludzkich sprawach - rodziny, domu, przyjaźni? Czy człowiek ma prawo wymyślić sobie własny świat, nawet krzywdząc siebie i zasmucając przyjaciół To najbardziej amerykański z dotychczasowych filmów Tornatore i pierwszy mówiony po angielsku. Włoski reżyser zrobił jednak film bardzo własny i bardzo europejski, z włoskim kompozytorem, włoskimi scenografami i kostiumologami, ze znakomitym węgierskim operatorem Lajosem Koltai. Kolejny dowód, że globalizacja kina to nie tylko amerykanizacja repertuaru europejskich kin, ale również europeizacja nowojorskiej i hollywoodzkiej produkcji.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Historia opowiedziana w filmie "1900: Człowiek legenda" mogłaby być z powodzeniem podawana z ust do ust,... czytaj więcej
Danny Boodbman T.D. Lemon 1900 będąc niemowlęciem został porzucony przez rodziców na pokładzie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones